Pokaż Taszkentczyk na większej mapie

niedziela, 25 października 2009

Polska złota jesień…


No to jutro mijają dwa tygodnie
mojego pobytu w Taszkencie. :) Bardzo szybko zeszło… Za szybko… Aż strach się bać, że pozostały czas również może zlecieć tak prędko…

To chyba wynik tego, że w pracy tutaj sporo czasu spędzam a poza tym, jak człowiek szczęśliwy, to czas mu błyskawicznie leci… Tak – świetnie jest być znów w Taszkencie… Już samo to nastraja człowieka optymistycznie do życia a jak do tego dodamy fajną atmosferę w pracy, świetne warunki życia oraz rewelacyjną pogodę na zewnątrz, to czego chcieć od życia więcej – no może imprez troszku brakuje… ;)

Ale po kolei – o praktyce w ambasadzie nie będę się rozpisywać, bo będąc na służbie Najjaśniejszej obwiązuje mnie tajemnica ;) To oczywiście żart, bo jako student nie jestem przecież dopuszczany do żadnych sekretów. Moje „stanowisko”, to asystent szefa placówki. Radca jest wymagający i surowy w ocenie dokonań podwładnych, ale nie przeszkadza mi to – wręcz przeciwnie :) W pracy dużo przebywam – od rana do 5 popołudniu lub nawet dłużej. Poza tym często zdarza się zabierać robotę do rezydencji, gdzie jeszcze, w luźniejszej atmosferze, pracujemy po godzinach. Ponadto zdarza się pracować w weekend. Dotychczas były dwa weekendy i w każdy spędziłem jeden dzień w ambasadzie. Niestety zadań nie mam tak dużo, jak myślałem i jakbym chciał… Czasami po prostu się nudzę – przynajmniej moje przygotowania do magisterki o Karabachu ruszyły żwawiej, bo w wolnych chwilach opracowuję sobie zabrane z domu materiały ;) Moje zadania sprowadzają się do pisania clarisów, czyli robienia tzw. prasówki na potrzeby MSZ. Poza tym wyszukuję potrzebnych info w sieci oraz notuję to, co szef każe… Mieszkam wraz z szefem i jego żoną w rezydencji. Warunki są wyśmienite a poza tym atmosfera w domu jest bardzo fajna. Niemniej jednak jutro zmieniam lokal na okres jednego tygodnia – będę mieszkał sam w mieszkaniu wynajmowanym przez ambasadę. Następnie, w związku z przylotem aplikantki na staż, wracam do rezydencji. Wot, takije roszady…

Jest spora szansa, że 1 listopada pojadę do Tadżykistanu w związku z toczącymi się tam rozmowami między delegacją polskiego MSZ a MSZ Tadżykistanu. Nie żebym w nich uczestniczył… nawet w charakterze asystenta radcy ;) Jadę bardziej dla towarzystwa i dzięki uprzejmości radcy. Cieszę się, bo będę miał czas pozwiedzać sobie dokładniej Duszanbe a może i coś w okolicach ;) Po drodze przewidziane jest zwiedzanie polskich cmentarzy w Szachrisabz i Guzarze – są one pokłosiem ewakuacji Armii Polskiej gen. Andersa z ZSRR. W drodze powrotnej przewidziano zaś spotkanie z Polonią w Samarkandzie. Strasznie jestem ciekaw tych spotkań. Bowiem podczas dotychczasowych wyjazdów do b. ZSRR nie udało mi się spotkać wielu osiadłych tam Polaków (no może poza Lwowem i jednym przypadkiem w Karabachu oraz Taszkencie). A tutaj taka gratka – możliwość spotkania z Polakami świadomymi swej narodowości, zrzeszonymi nawet w organizacje :) A propos organizacji polonijnych… Jak mówi pagaworka – „gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie” – w Uzbekistanie działa pięć organizacji polonijnych, które oczywiście nie żyją ze sobą w najlepszych stosunkach ;) To jest chyba najlepszy dowód, że organizacje skupiają najprawdziwszych Polaków :P BTW trwają starania o powołanie organizacji polonijnej w Tadżykistanie – ciekawe ile czasu mienie zanim pojawi się „opozycja” dla niej ;)

Pogoda tutaj jest wprost rewelacyjna – typowa polska złota jesień. Słoneczko grzeje, na niebie ni jednej chmurki, a zielony Taszkent nabiera złoto-czerwonych barw!! Szczególnie to raduje, jak człowiek widzi w TV, że w PL atak zimy – kraj sparaliżowany a kilka tysięcy gospodarstw jeszcze kilka dni po ataku pozostawało odciętych od energii elektrycznej… A tutaj z prądem problemów nie ma!! No może poza paroma króciutkimi blackout’ami. I gdzie jest Trzeci Świat? :P


Aha: Gulnara zakończyła budowę swego monumentalnego „pałacu”. Oto efekt:


7 komentarzy:

  1. Jeeej, Jabłonka, jak ja Ci tego Taszkientu zazdroscze ;( niestety widmo mojego przyjazdu tam ciągle się oddala ;( w następnej notce,prosze napisz dla wtajemniczonych , co robią znajomi absolwenci z WIUTu, Zafar, Elbek, Eldor, dziewczyny i cała reszta ;) w natłoku obowiązków ambasadowych masz jeszcze czas sie z nimi czasem zobaczyć?? pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A co tam nasz MSZ ma za interesy w Duszanbe? Ambasadę chcemy otworzyć??

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Martyna!!

    No wlasnie czasu nie mam praktycznie wcale. Wlasciwie to wodzialem sie tylko ze znajomymi z akademika: Aliszerem, Zilola, Ola i kilkoma chlopakami, ktorych pewnie nie kojarzysz...

    Cholera - juz niedlugo beda trzy tygodnie a ja jeszcze w Niagarze nie bylem :P

    Poza tym przekazuje Ci pozdrowienia od ambasadowej ekipy oraz pani Ani.



    Krzysztofie, negocjacje polityczne i gospodarcze RP - RT :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem Taszkientczyku, ze lobbujesz dzielnie za zniesieniem wiz dla swoich wspolobywateli :D w koncu ja juz calkiem powaznie mysle o powrocie w "Twoje" strony, choc pewnie zabierze mi to jeszcze troche czasu, ale... kombinuj, zalatwiaj a jak Ci sie uda to prosze sie zabrac za biurokracje kazachska itp
    :D
    P.S. A tak na powaznie, to Ci zazdroszcze Taszkientu. Trzymaj sie!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  5. Asia z Transibiru 2006 ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Napiszę w tej sprawie do samego Islama Abduganijewicza :)

    Pozdrawiam Asiu!

    OdpowiedzUsuń
  7. ...w takim razie liczę na cud (co najmniej) ;-) Też pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń