Pokaż Taszkentczyk na większej mapie

sobota, 18 kwietnia 2009

Zaległości


Trochę bieda na blogu nastała, zastój jakowyś… Ano, człek sobie uświadamia, że mu mało czasu zostaje do powrotu do domu i stara się wykorzystać czas jak najlepiej, spędzając go z poznanymi ludźmi i poznając nowych. I tak praktycznie schodzi każdy wieczór i pół (a czasem i cała) nocy. W ciągu dnia natomiast: studencka proza, czyli nauka…

No nie mniej jednak postaram się coś wycisnąć z mego życia, co potencjalnie może być atrakcyjne dla Was :P Przecież nie będę się rozpisywał, że w niedzielę to w Niagarze wypiłem pół litra na piwnym podkładzie a przedwczoraj w Elvisie tylko dwa piwka :P

Generalnie czas spędzam w gronie ludzi z akademika, bardzo fajna wiara! Zacząłem żałować, że nigdy w Polsce nie mieszkałem w akademiku – myślę nawet, że moje życie wyglądałoby dziś inaczej. Aczkolwiek moja fascynacja akademikiem, muszę przyznać, może wynikać też z tego, że naszego, tj. taszkenckiego, akademika nie można porównać do polskiego hardcore’owego domu studenckiego z wiecznymi imprezami i pijactwem, no i całą tą Sodomą i Gomorą, która idzie za tym :P. Tutaj na imprezy wychodzi się na miasto, natomiast w akademiku co najwyżej odbywa się śpiewo-gitaro-granie i to tylko przy piwku! Więc jeśli ktoś szuka spokoju, to znajdzie go bez problemu…

Pogoda za oknem doprowadza mnie do wściekłości, bo po krótkiej słonecznej wiośnie, nastała wiosna zimna i deszczowa… Zimno jest jak cholera, aż człowiek nocą marznie – bo niestety okna są szczelne inaczej a kaloryfery już nie grzeją.

Przedłożyłem wszystkie coursework’i oraz projekt i obecnie zaczynam powoli zabierać się za przygotowania do egzaminów w liczbie trzech. Sesja rozłożyła się nie najgorzej – mam po 6 dni odstępu między egzamami, aczkolwiek data ostatniego z nich jest beznadziejna. Jest to bowiem 11 maja po południu, czyli de facto około 10 godzin przed moim odlotem do Rygi :/

Chyba się wyrobiłem w dostrzeganiu wypadków i stłuczek samochodowych, bo nie ma tygodnia, żebym się na jakiś nie natknął. Najlepsze jest, jak po wyjściu z samochodu kierowcy drapią się w głowę i zastanawiają: „Ojojoj… Jak mogło do tego dojść?” – co wziąwszy pod uwagę miejscowy styl jazdy wcale nie jest dziwne :)

Olga i Martyna dostały przedłużenie wizy uzbeckiej, a więc polska kolonia w Taszkencie pozostaje nadal mocna :P Dodatkowo razem wracamy do Polski 12 maja i będzie kompania do zwiedzania Rygi!! :) Dołączy do nas jeszcze Guillaume (znany Wam być może z komentarzy do poprzedniego posta) – Francuz mieszkający w Krakowie, który przybył do Taszkentu w celach naukowych :)



Z polskich akcentów: przyuważyłem dwa TIR-y na polskich blachach!! Jednocześnie jest to samochód nr 2 i 3 na blachach UE, który widziałem w Taszkencie. Aaaa, no i w łazienkach króluje Merida ;)

W tym tygodniu wybrałem się do Samarkandy, ale ten fragment wyłączę do kolejnego wątku :) co by podbić licznik postów… ;)

1 komentarz:

  1. A może ci kierowcy zastanawiają się po prostu jak to się stało, że tak długo jeździli bez wypadku? Wychodzą z samochodu i sobie tak myślą: "Kiedy to ja ostatni raz miałem wypadek i dlaczego tak dawno?" :D

    OdpowiedzUsuń