Spotkaliśmy się pod pomnikiem Aliszera Navoi a następnie udaliśmy się na coś do jedzenia – zabrali mnie do czajchany – takiej tradycyjnej uzbeckiej restauracji/herbaciarni i zaproponowali przepyszną zupę – coś, jak nasza warzywna, ale z orzechami, kukurydzą, żółtym serem, troszkę innymi przyprawami oraz furą mięsa!! Oczywiście mięso mi się najbardziej spodobało.
Większość naszych dyskusji zdominowała religia. Szucha i Tocha, bo tak chłopaki mieli na imiona, spytali mi się o moje wyznanie, więc powiedziałem, że jestem katolikiem, ale niezbyt religijnym i do kwestii nakazów wiary nie przywiązuję wielkiej uwagi, lecz staram się przestrzegać bardziej „świeckiej moralności”, która jednak, jak mi się wydaje, w 100% zgadza się z nakazami wiary katolickiej, lecz jest odarta z „obrzędowości”. Oni jednak zaczęli drążyć temat, zadając tysiące pytań: jak chrześcijanie traktują to, jak tamto, w co wierzą? Ciężka to była misja, bo moja wiedza teologiczna, co tu dużo opowiadać, jest na poziomie dziecka idącego do pierwszej komunii świętej. Jak tu wytłumaczyć, że Bóg jest jeden, ale w trzech osobach boskich? Jak tu wytłumaczyć, że Maria nie była żoną Boga Ojca? I że na mszy św. spożywamy chleb i wino, wierząc że jest to ciało i krew Chrystusa? I że Jezus był jednocześnie Bogiem i człowiekiem? Ciężka była to misja… I to jeszcze postawiona przed takim marnym katolikiem jak ja…
Potem dyskusja: kto według nas pójdzie do nieba. Swój wywód oparłem na przykazaniu miłości, twierdząc, że do nieba pójdzie każdy, kto kochał bliźnich i nie jest przy tym ważne czy wierzył w „naszego” Boga, Allacha, Buddę czy deklarował się ateistą. Chłopaki twierdzili, że u nich jest tak samo, ale po chwili dodawali, że Allach im ustami proroka Mahometa obiecał, że to wyznawcy islamu pójdą jako jedyni do nieba, jeśli wierzą w prawdę objawioną w Koranie. Według nich islam to najmłodsza z religii monoteistycznych, przeto „najświeższa”, najbardziej zgodna z oczekiwaniami samego Boga. Skoro Bóg zesłał Mahometa jako ostatniego z ciągu proroków, to Koran daje pełny obraz tego, czego Bóg oczekuje od ludzi a Tora czy Biblia, będąc również Słowem Bożym, straciły już po prostu na swojej aktualności i zostały przez samego Boga zastąpione przez Koran.
Następnie padło pytanie: czy ja bym chciał i czy Kościół katolicki by chciał, żeby oni stali się chrześcijanami? Odparłem, że nie. Zarówno ja, jak i Kościół katolicki, dopuszczamy myśl, że istnieją różne ścieżki do osiągnięcia zbawienia i wobec tego nie istnieje żadna potrzeba, by konwertować innowierców na katolicyzm. Najważniejsze jest przykazanie miłości. Spytałem, czy oni by chcieli żebym został muzułmaninem. Spodziewałem się takiej odpowiedzi, jaką usłyszałem – dla mojego dobra najlepiej by było, żebym został wyznawcą proroka, bo to gwarantuje mi zbawienie a oni przecież chcą mojego dobra :)
Po tych pogawędkach zabrali mnie do księgarni mieszczącej się w budynku po dawnej medresie – tam pokazali mi Koran a że był po rosyjsku, to dali fragmenty do przeczytania. Szahady* nie kazali mi trzykrotnie powtarzać ;) Sam sklep był cały pełen bezgustnych dewocjonaliów, jak nasze sklepiki przyparafialne – np. zegarki z przedstawieniem Kaaby* czy wersetami Koranu na tarczy. Następnie odwiedziliśmy meczet piątkowy, co ściągnęło na nas gniew pewnego „fanatyka, który nie zna zasad islamu”, jak określił go Szucha, urażonego, że niewierny, czyli ja wchodzi do muzułmańskiej świątyni.
Dzięki ich wstawiennictwu udało mi się także zwiedzić mauzolea mieszczące się na terenie ich uniwersytetu – sztuka ta nie udała mi się dwa dni temu. Pan strażnik, który w piątek z całą mocą odmawiał mi prawa wejścia na teren uniwersytetu i tłumaczył, że zwiedzenie jest niemożliwe, bo mauzolea są w remoncie, tym razem uśmiechnął się i zagadnął: Otkuda Pan*** ? Gorad kakoj?, odparłem: - Poznań (nie żebym się wstydził Słupcy, ale kto będzie za granicą kojarzył moją mieścinkę? :P ), pan strażnik pomyślał i spytał: A Lublin znajesz?, – Znaju, - Ja tam był na ekskursji... i puścił nas dalej :)
Rozmowy o Bogu i religii jeszcze bardziej wzmogły mój neoficki zapał, który rozgorzał we mnie wczoraj, gdy na nowozakupionej mapie Taszkentu spostrzegłem punkt „Polish Roman Catholic Chuch”. Postanowiłem udać się do tego kościoła, domniemając, że o 18:00 istnieje duże prawdopodobieństwo natknięcia się na mszę. Kościół jest całkiem pokaźny, niestety był już zamknięty dla zwiedzających, a w tzw. „kościele dolnym” (jak na Ratajach hehe) trwało spotkanie grupy Koreańczyków – katolików (w Taszkencie żyje mnóstwo Koreańczyków – potomków osób deportowanych przez Stalina w czasie wojny). Jednak z ogłoszeń parafialnych wyczytałem, że co drugą niedzielę odbywa się tutaj msza święta po polsku… Chyba zajrzę za tydzień…
* muzułmańskie wyznanie wiary: "nie ma boga prócz Allaha, a Mahomet jest Jego prorokiem" (lā ilāha ill'Allāh wa-Muḥammadun rasūlu Allāh).
** miejsce docelowe pielgrzymek do Mekki ze słynnym czarnym kamieniem.
*** to wszyscy w byłym ZSRR znają, że w Polsce to są „Pany” a dwuwiersz: Жизнь как в Польше - тот пан, у кого больше (Życie jak w Polsce, - ten Pan, kto ma więcej) w Uzbekistanie również znany i lubiany :)