Do Termezu wybrałem się na zaproszenie Alishera dwa dni po powrocie z Chiwy. Owe dwa dni spędziłem pracując zawzięcie nad coursework’iem z ekonomii. Termez, najdalej wysunięte na południe miasto Uzbekistanu, zawsze budził we mnie jakiś dreszczyk emocji – przygraniczne miasto, wielka baza sowieckich wojsk podczas wojny w Afganistanie, punkt, przez który przechodziło większość środków rzucanych do Afganu, no i last but not least, słynny graniczny Most Przyjaźni między Afganistanem a Uzbekistanem – symbol radzieckiej interwencji i porażki w Afganistanie. Słynny, choćby dzięki tej fotografii:
Do Termezu z Taszkentu można dostać się autobusem (13 godzinna podróż), pociągiem (trzeba mieć wizę turkmeńską, bo linia kolejowa przechodzi przez terytorium Turkmenistanu, choć obecnie budowana jest wewnętrzna nitka) lub samolotem. Wybrałem opcję lotniczą ze względu na oszczędność czasu oraz chęć przeżycia przygody – przelotu radziecką 20-letnią maszyną :) Cena biletu również nie była odstraszająca – 40USD.
Samolot mój wylatywał o godzinie 13:15. Ze względu na pracę nad CW spać poszedłem między 6 a 7 rano. Przespałem się do godziny 11:30. Zjadłem szybkie śniadanie, spakowałem plecak i ruszyłem na lotnisko. Z szerokim bananem na gębie wkroczyłem do hali odlotów tylko po to, by zdać sobie sprawę z tego, że bilet zostawiłem w pokoju w akademiku. Banan zamienił się w figę i to z makiem. Jednocześnie krew nagła mnie zalała i pioruny siarczyste, łogniste, łułułu… Zostało 40 min. do zakończenia odprawy. Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach i… w portfelu. Wyleciałem jak z procy, złapałem taksę: „Elektroaparat, bystra!” i pognaliśmy do akadamca. Na szczęście nie jest on położony daleko od lotniska, więc po 20 minutach, już z nie tak szerokim bananem, ponownie wkroczyłem na teren aeroportu. Zgodnie z rozkładem miałem lecieć Iłem-114, nienajgorsza maszyna, choć na 15+3 prototypy wyprodukowane dotychczas, dwa samoloty… jak by to powiedzieć… nie dały rady :P Jednak na płycie lotniska autobus podjechał pod An’a-24, który nie budził mojego zaufania, tym bardziej, że lista wypadków i katastrof, w której An-24 odgrywał pierwszoplanowe role jest dość długa. Wszystko jednak zakończyło się dobrze – troszkę jedynie trzęsło i głośno było na maksa. Widoki – niesamowite: nagie skaliste góry koloru żółtego i czerwonego, w wyższych partiach pokryte śniegiem! Piękno w najczystszej postaci! No i zobaczyłem Most Przyjaźni!! Próbowałem wypatrzyć lotnicza bazę Luftwaffe, która znajduje się w Termezie, niestety chyba siedziałem nie z tej strony samolotu :/
Z
Po krótkim zwiedzaniu udaliśmy się do domu Alishera. Alisher mieszka z mamą i siostrą – Maliką. Od razu było mi dane poznać
Po kolacji udaliśmy się z Alisherem na świętowanie Navruzu a konkretnie na gotowanie sumalaku. Trafiliśmy do lokalnej społeczności,
Kolejnego dnia udaliśmy się na zwiedzania zabytków rozrzuconych wokół Termezu.
Następnie udaliśmy się do twierdzy Kyr-Kyz,
Podjęliśmy oczywiście próbę dostania się na Most Przyjaźni, choć szanse na powodzenie, przyznaję, od początku były nikłe. Rzeczywiście, już na pierwszy posterunku milicjanci nas zawrócili, twierdząc, że tu nawet ministrowie nie dostają pozwolenia, żeby się swobodnie poruszać a co dopiero dwóch śmiertelników! ;) No nic, nie spróbowałbym, byłbym chory ;)
Droga powrotna do Taszkentu upłynęła nam pod znakiem dysput geopolityczno-historyczno-filozoficznych ;P oraz kontroli milicyjnych. Dzień przed naszym wyjazdem złapano Afgańczyka z 25 kilogramami stuff’u przy sobie i policja oszalała – trzepali, że aż kurz leciał!
zerknąłem na listę spadków an24 (nawet jeden pod Rzeszowem spadl) i przyznaje ze wyglada imponujaco :) nie dziwie sie ze bilet tylko 40USD...
OdpowiedzUsuńno! i bardzo ładnie:) 2 wyczerpujące relacje:) brakuje tylko kompletu zdjęć z Termezu..;)
OdpowiedzUsuńProwda, prowda scyra... ale będą, wkrótce będą... Po porostu ze względu na limity transmisji danych muszę przesyłać zdjęcia nocą, a od czwartku jakoś nie mogę się odnaleźć w nocy w swoim pokoju... Szukam się, szukam i zawsze jestem "gdzie indziej" :P
OdpowiedzUsuńtak trzymaj Łukasz! ;) czekam na wiecej relacji :) pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńoj tam 25kg na własny użytek :D
OdpowiedzUsuńPiknie klimat fotki oddają. A mówiłeś, że nie lubisz cykać. Skromność, czy przekora?
OdpowiedzUsuńGooRooo błagam! Tylko bez napinki na moim bLoGaSq :P
OdpowiedzUsuńSerio, nie przepadam za cykaniem i uwielbiam, gdy ktoś zdejmuje ze mnie to brzemię - to wynika z faktu, że ja nie widzę zazwyczaj kadrów, nie mam oczu fotoreportera, który gdy tylko widzi coś ciekawego sięga po aparat - ja zazwyczaj po prostu się gapię jeno przez własnym okular... Zresztą to będzie widać po ilości zdjęcie, jakie przywiozę z Uzbe - niejeden po kilku miechach pobytu to by pewnie dysk dokupował żeby pomieścić wszystkie foty a u mnie będzie skromnie, bardzo skromnie ;)
W każdym razie dziękuję za miłe słowo - choć może to tylko tak z okazji zbliżających się świąt żeś skazał? :P
może zdjęć nie dużo, ale klimat jest w tubylczych słowach (dzięki za tłumaczenia, pomocne dla zielonych) mieszanych z filmikami.
OdpowiedzUsuńcześć i wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńjestem francuzem i mieszkam w kraku. za 5 dni wyjeźdżam do uzbekistanu, miałem tylko pytanie: jak można zostać klientem beeline'a lub innej firmy komórkowej? możesz poradzić?
dzięki!
a może się spotkamy w taszkencie, insza'allah?
-guillaume (dla polaków "gijom").
Cześć Guillaume!!
OdpowiedzUsuńZakupienie SIM-karty jest proste jak diabli: idziesz do pierwszego lepszego kiosku oznaczonego BeeLine, MTC lub uCell itd. i po prostu prosisz o kartę operatora, dają Ci do wyboru jakiś plan taryfowy - za kartę nic nie płacisz, musisz jedynie załadować konto na jakąś minimalna kwotę - nie pamiętam ile - może 5tys. sumów (ok. 12 zł).
No, mój taszkencki numer telefonu przesłałem Ci na YT, więc daj znać, jak będziesz w Taszkencie - a piwko się zmontuje jakieś :)
Smacznego jajka i mokrego Dyngusa!!
hej jablona,
OdpowiedzUsuńrachmat!
... ale chyba coś nie zrozumiałem - co to jest za 'YT'? możesz mi wysłać twój numer komórkowy e-mailem? oto mój adres:
guitoudebuch@yahoo.fr
fajnie rzeczywiście by było się spotkać w taszkencie, oglądałem twoje zdjęcia z podróży i wygląda na to, że mamy podobne gusta turystyczna, jeżeli chodzi o byłe kraje zssr.
będę w uzbekistanie od 17ego kwietnia do 12ego maja.
wot wsjo!
guillaume.
ps: jak się nudzisz, możesz zobaczyć halfawake33.com.
Ja ze wschodu przywiozłem z 500. Inni uczestnicy mieli po 10 giga na kartach. Kaśka Glanc kiedyś stwierdziła, że jesteśmy zalewani nadmiarem zbędnych zdjęć i to chyba jest istotą rzeczy. Lepiej kilka a dobrych, niż masę, a kiepskich.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą wszystkiego dobrego na święta :)
Jablona a ja moge ten filmik wciagnąc na tydzień na stronę klubową? A w ogóle to masz fajną koszulkę ;)
OdpowiedzUsuńSuper, pozazdrościć takiego wtopienia w lokalne klimaty!
Andrzej, wrzucaj śmiało! :) Cała przyjemność i wdzięczność po mojej stronie :)
OdpowiedzUsuń