Pokaż Taszkentczyk na większej mapie

wtorek, 10 marca 2009

Z cieciem na pieńku…


W akademiku pracuje pięciu różnych ochroniarzy. Czwórka z nich to bardzo fajne chłopaki: odpowiedzą na powitanie i pożegnanie, pogadają, podowcipkują, no po prostu: ludzie, ale jeden z ochroniarzy doskonale wpisuje się w stereotyp ciecia. Mrukliwy, wiecznie nabzdyczony, z pretensjami, niekulturalny i potrafiący zajrzeć do pokoju bez pytania. No i oczywiście od wczoraj mam z nim na pieńku… ;)


A wszystko przez to, że moje spontaniczne pozaregulaminowe powroty z miasta do akademika trafiają jakoś na jego zmiany. Teoretycznie akademik jest zamykany o godzinie 23, teoretycznie, bo zasady tej (której nigdy nie widziałem na papierze) przestrzega tylko ów upierdliwy ochroniarz. Z tego, co udało mi się odczytać z jego pełnych pasji umoralniających wywodów powinienem zgłosić fakt późniejszego powrotu przed wyjściem z akademika, tylko życie pisze własne scenariusze (można je obejrzeć w „Klanie” lub w „Plebanii”) i nie zawsze istnieje możliwość zgłoszenia takiego faktu prędzej.

W każdym razie wczoraj, gdy wracałem z restauracji, gdzie obchodziliśmy urodziny Martyny, Pan ochroniarz eksplodował i zdecydował się zwrócić mi uwagę. Była dopiero godzina 00:30 a on nie spał, tylko siedział w swojej kanciapie. Gdy zbliżyłem się do drzwi, ujrzałem przez szybę kanciapy jego chmurne lico, patrzył na mnie i się nie ruszał. Złapałem więc za klamkę, żeby dać mu do zrozumienia, że może jednak byłbym rad wejść do środka a nie przyszedłem postać sobie na ganeczku. Spojrzałem na niego ponownie, zdecydował się ruszyć, ale nie do drzwi a do okna kanciapy. Otworzył i zaczął mnie rugać, że to po raz kolejny, kiedy wracam po zamknięciu akademika. Faktycznie był to trzeci raz na jego zmianie, gdy nie zgłaszałem faktu późnego powrotu, ale nigdy nie wróciłem później niż o 1 w nocy, kiedy on i tak nie śpi! Mam wrażenie, że miał ochotę zostawić mnie na noc na zewnątrz albo, co najmniej przetrzymać chwilę, ale na szczęście byli ze mną znajomi, którzy chęć późniejszego powrotu zgłosili i ochroniarz musiał ustąpić.

Oczywiście, gdy tylko wszedłem do akademika ochroniarz kontynuował swoje wywody i „krew nagła mnie zaczęła zalewać i pioruny siarczyste łogniste... łułułu”. Strasznie miałem ochotę mu coś odrzec, bo chyba nikt nie lubi być traktowany jak smarkacz, ale po dwóch mych argumentach zobaczyłem gesty Eldora, który pokazywał, żebym dał spokój, bo to i tak nie ma sensu. Dałem więc za wygraną…

I chyba będę musiał pogodzić się z tymi śmiesznymi zasadami… Ehhh… podstawówka…

6 komentarzy:

  1. To na jego zmianach wychodź po kilka razy do miasta i za każdym razem zgłaszaj chęć późnego powrotu, a gdy będziesz wracał nie zapomnij również przeprosić "że tak późno" niezależnie która byłaby godzina...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieć wredna istota...albo zrezygnowana-pamiętam,jak kompletnie porobiony wracałem nad ranem z akademca, nie chcąc budzić cieciowej starałem się prezmknąć cicho i ulotnie-co się oczywiście nie udało.Wzrok cieciowej-Zbyszkowej był wszakże pełen życiowo doświadczonej obojętności! No a wrednemu cieciowi kij w ryj, jak mawiano w GUŁagu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to dobrze mieszkac na MS AGH u nas jadac w gory zapytaja gdzie jedziesz i czemu o 4 rano wracasz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brat, Twoja metoda jest jakże charakterystyczna dla Ciebie. Jak jednak doskonale wiesz Twoje metody rzadko kiedy przynoszą rozwiązanie problemu, raczej go zaogniają :P Czy nie? ;>

    Tutaj reszta chłopaków - ochranników też jest mega w porzo, zagadają co i jak, szybko obsłużą, wytłumaczą jak czegoś nada. Jednego o mały włos a byśmy wywlekli z jego dyżuru na imprezę, ale obowiązkowość w nim przeważyła :) - na całe szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No niby mogłoby to zaognić, ale skoro nie można się dogadać to co ci zależy? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ano to jest ta różnica ;) że mi jednak zależy :P

    OdpowiedzUsuń